piątek, 22 lutego 2013
Nieoczekiwany koniec sezonu
Naszą ostatnią wyścigową imprezą w sezonie miały być na początku marca Mistrzostwa Polski w Radkowie. Bardzo się cieszyliśmy na ten wyjazd, cały czas mając w pamięci ubiegłoroczne, wspaniałe zawody. Niestety z powodu niedostatecznych warunków śnieżnych zawody odwołano a Mistrzostwa Polski zostały przeniesione na ten weekend do ... Zuberca na Słowacji, gdzie w zeszłym roku mieliśmy przyjemność gościć na Mistrzostwach Świata WSA.
Z racji tego, że zawody w Zubercu zaplanowano już tydzień po ME w Niemczech, organizacyjnie wyjazd ten byłby dla nas dość karkołomny, tym niemniej pewnie stanęlibyśmy na głowie żeby doszedł do skutku. Sytuacja wyjaśniła się dość nieoczekiwanie już w poniedziałek po przyjeździe z Niemiec gdy Adriana rozłożyło przeziębienie z wysoką gorączką :/
I tak oto na ME w Haidmuhle zakończyliśmy krótki sezon wyścigowy na śniegu :(
Wszystkim startującym w Zubercu życzymy ...GOOD MUSH!!!
Relacja i wyniki live z Zuberca na stronie SLEDDOG SK
czwartek, 21 lutego 2013
Haidmuhle, Niemcy 15-17.02.2013, Mistrzostwa Europy WSA
Pierwszego dnia startów pogoda nam sprzyja, jest mroźnie i słonecznie. Później zrobi się dość ciepło, ale my mamy start już koło 11 więc nie powinno być najgorzej. Rano poimy psy i Adrian szykuje sprzęt, smaruje płozy. Pierwszego dnia zawsze jest trochę nerwowo: jak sobie zaplanować czas żeby zdążyć ze wszystkim, którędy i o której podejść na start żeby nie było za wcześnie i psy niepotrzebnie się nie "spalały" no i na koniec - jak nam pójdzie? Jest stresik :)
Z pomocą Krzysia Janeckiego sprawnie udaje nam się podejść na start i ...jazda!
Adrian trasę 8,2 km pokonuje w 19 min. 40 sek. i nie jest zbyt zadowolony. Ruby, jak to ma w zwyczaju pierwszego dnia zawodów, jest rozkojarzona i ogląda się na wszystkie strony, Izzie na swoim poziomie - nie pomaga za bardzo, ale też nie przeszkadza. Maya jak zwykle znakomicie a kroku dotrzymuje jej Wichita, która z tyłu daje z siebie wszystko.
Po kilku godzinach, po wywieszeniu wyników, okazuje się jednak że wcale nie jest tak źle. Zajęliśmy 11 miejsce na 43 zawodników. Przez chwilę nawet, zanim nastąpiła korekta wyników, byliśmy w dziesiątce - na 10 miejscu :)
Drugiego dnia od rana prószy śnieg, nie są to intensywne opady, ale wystarcza by przysypać nieco trasę. Warunki są dużo gorsze niż wczoraj, tak więc czasy też są gorsze.
Dziś sanki nie idą już tak znakomicie jak wczoraj, Ruby mniej więcej w tym samym miejscu włącza hamulec. Nasz czas z dzisiaj to 21:26, prawie dwie minuty gorzej niż wczoraj, co sprawia, że lądujemy na 14 lokacie exe-quo z Philipem Maudererem z Niemiec. Obawiam się jutrzejszego dnia, jeśli trasa będzie tak miękka jak dziś nie wiem jak poradzą sobie na niej nasze drobne sunie, szczególnie Maya, która bez względu na warunki zawsze biegnie na 100 procent i po dzisiejszym dniu ma prawo być zmęczona.
A po 19-tej w namiocie przy starcie wieczór mushera. Bawarska muzyka, lokalne jadło i piwo - obrazek rodem z Oktoberfest :) Zwijamy się dość wcześnie żeby się wyspać, w końcu jutro czeka nas, oprócz startu, długa droga do domu.
Dzień trzeci - lekki mróz i zachmurzone niebo. Dzisiaj się nawet nie denerwuję, co będzie to będzie. Cudów się nie spodziewam, za ciepło i za wilgotno żeby psy pobiegły rewelacyjnie. Poimy je porządnie przed startem. Adrian startuje minutę za Niemcem i dość szybko go dogania, nawet za szybko bo nasze psy już potem nie mogą odjechać, oglądają się i do samej mety dwa zaprzęgi wyprzedzają się nawzajem. Trudno powiedzieć czy zyskujemy na tym czy tracimy. Obawiam się, że tracimy bo jedziemy dziś ewidentnie szybciej od Philipa.
Zajmujemy ostatecznie 13-tą lokatę ze stratą 18 sekund do 12 i 29 sekund do 11 miejsca, które realnie było w naszym zasięgu. Kluczowy był drugi dzień zawodów, w którym straciliśmy za dużo czasu.
Tak czy siak jesteśmy zadowoleni. Patrząc przed zawodami na listę zgłoszonych zawodników miejsce w drugiej dziesiątce wzięlibyśmy w ciemno. Szkoda jedynie, że nie było bardziej mroźno i trasy nie były szybsze. Na treningach w takich warunkach psy sprawiały się rewelacyjnie.
W klasie C1 powtarza się podium sprzed dwóch tygodni z Gaberl. Złoto - Alex Serdjukov z Austrii, srebro i brąz dla Polaków, Mateusza Surówki i Mikołaja Włodarczyka, który ostatniego dnia wywalczył trzecie miejsce na podium.
Łącznie Polacy zdobywają 10 medali, w tym cztery złote (dwa Mateusza Surówki w D1 i O1 i dwa Waldka Stawowczyka w D2 i C2) oraz drużynowe Mistrzostwo Europy!
Zapraszamy do naszej galerii z zawodów
Z pomocą Krzysia Janeckiego sprawnie udaje nam się podejść na start i ...jazda!
Adrian trasę 8,2 km pokonuje w 19 min. 40 sek. i nie jest zbyt zadowolony. Ruby, jak to ma w zwyczaju pierwszego dnia zawodów, jest rozkojarzona i ogląda się na wszystkie strony, Izzie na swoim poziomie - nie pomaga za bardzo, ale też nie przeszkadza. Maya jak zwykle znakomicie a kroku dotrzymuje jej Wichita, która z tyłu daje z siebie wszystko.
Po kilku godzinach, po wywieszeniu wyników, okazuje się jednak że wcale nie jest tak źle. Zajęliśmy 11 miejsce na 43 zawodników. Przez chwilę nawet, zanim nastąpiła korekta wyników, byliśmy w dziesiątce - na 10 miejscu :)
Drugiego dnia od rana prószy śnieg, nie są to intensywne opady, ale wystarcza by przysypać nieco trasę. Warunki są dużo gorsze niż wczoraj, tak więc czasy też są gorsze.
Dziś sanki nie idą już tak znakomicie jak wczoraj, Ruby mniej więcej w tym samym miejscu włącza hamulec. Nasz czas z dzisiaj to 21:26, prawie dwie minuty gorzej niż wczoraj, co sprawia, że lądujemy na 14 lokacie exe-quo z Philipem Maudererem z Niemiec. Obawiam się jutrzejszego dnia, jeśli trasa będzie tak miękka jak dziś nie wiem jak poradzą sobie na niej nasze drobne sunie, szczególnie Maya, która bez względu na warunki zawsze biegnie na 100 procent i po dzisiejszym dniu ma prawo być zmęczona.
A po 19-tej w namiocie przy starcie wieczór mushera. Bawarska muzyka, lokalne jadło i piwo - obrazek rodem z Oktoberfest :) Zwijamy się dość wcześnie żeby się wyspać, w końcu jutro czeka nas, oprócz startu, długa droga do domu.
Dzień trzeci - lekki mróz i zachmurzone niebo. Dzisiaj się nawet nie denerwuję, co będzie to będzie. Cudów się nie spodziewam, za ciepło i za wilgotno żeby psy pobiegły rewelacyjnie. Poimy je porządnie przed startem. Adrian startuje minutę za Niemcem i dość szybko go dogania, nawet za szybko bo nasze psy już potem nie mogą odjechać, oglądają się i do samej mety dwa zaprzęgi wyprzedzają się nawzajem. Trudno powiedzieć czy zyskujemy na tym czy tracimy. Obawiam się, że tracimy bo jedziemy dziś ewidentnie szybciej od Philipa.
Zajmujemy ostatecznie 13-tą lokatę ze stratą 18 sekund do 12 i 29 sekund do 11 miejsca, które realnie było w naszym zasięgu. Kluczowy był drugi dzień zawodów, w którym straciliśmy za dużo czasu.
Tak czy siak jesteśmy zadowoleni. Patrząc przed zawodami na listę zgłoszonych zawodników miejsce w drugiej dziesiątce wzięlibyśmy w ciemno. Szkoda jedynie, że nie było bardziej mroźno i trasy nie były szybsze. Na treningach w takich warunkach psy sprawiały się rewelacyjnie.
W klasie C1 powtarza się podium sprzed dwóch tygodni z Gaberl. Złoto - Alex Serdjukov z Austrii, srebro i brąz dla Polaków, Mateusza Surówki i Mikołaja Włodarczyka, który ostatniego dnia wywalczył trzecie miejsce na podium.
Łącznie Polacy zdobywają 10 medali, w tym cztery złote (dwa Mateusza Surówki w D1 i O1 i dwa Waldka Stawowczyka w D2 i C2) oraz drużynowe Mistrzostwo Europy!
Zapraszamy do naszej galerii z zawodów
środa, 20 lutego 2013
przed Mistrzostwami Europy w Haidmuhle
Droga z Nassau do Haidmuhle zajmuje nam siedem godzin. To tylko nieco ponad 300 km, ale pogoda jest kiepska - prawie cały czas prószy śnieg i do tego początek i koniec trasy są dość kręte i górzyste. Przejeżdżamy całe Czechy z centrum Pragi włącznie i kierujemy się na Strakonice ku granicy z Niemcami. Na miejscu jesteśmy już po zmroku, na szczęście całkiem sprawnie lokujemy się na rezerwowym stake-oucie. W pierwszej kolejności karmimy wygłodniałe już o tej porze psy, potem trochę się oporządzamy, ale nie ma sensu za bardzo się rozkładać gdyż jutro z rana czekają nas przenosiny na właściwy stake-out dla małych klas, położony poniżej. W środę budzimy się dość wcześnie, ale widzimy, że Niemcy nie spieszą się z wypuszczaniem swoich psów i nie bardzo wiemy czy możemy wypuścić nasze bo wieczorem dostaliśmy opieprz, że stały na stejku po 22 ;) Tyle tylko, że koleś który rozbił się zbyt blisko nas trzymał na zewnątrz swoje psy i musieliśmy poczekać aż je schowa. Nieważne.
Wypuszczamy psy, składamy się i koło 10-tej jedziemy paręset metrów dalej na właściwy stake-out. Najpierw dość długo czekamy na wjazd ale potem szybko ustawiamy się na całkiem fajnym miejscu obok całkiem sympatycznych Niemców :) A potem pomagamy ulokować się innym sympatycznym Niemcom z drugiej strony. Po wczorajszym męczącym dniu narazie jest miło. Stake-out powoli się zapełnia. Jest lekki mrozik i pochmurno. Niestety na same zawody prognozowane jest ocieplenie - niedobrze.
Korzystamy z wolnego czasu. Najpierw Adrian (na nartach) z Mateuszem Surówką (na sankach) objeżdżają trasę dla klasy C1. Ja również nie przepuszczę okazji do nartkowania, do tej pory na każdych zawodach udało mi się pojeździć. Tutaj są ku temu wprost wymarzone warunki, całe kilometry tras z położonym śladem do klasyka - marzenie :) Daję sobie mocno w kość przejeżdżając koło 6 km szybkim tempem. Zakwasy będą mnie trzymać do końca zawodów.
Zwiedzamy tez z Adrianem Haidmuhle, urocze bawarskie miasteczko, w poszukiwaniu sklepu i wi-fi. Sklep znajdujemy :)
W czwartek wieczorem odbywa się uroczyste otwarcie Mistrzostw (w którym nie uczestniczę bo karmię i wypuszczam psy) - przemarsz z pochodniami i flagami, przy wtórze bębnów do miasta gdzie odbywa się oficjalne otwarcie, potem powrót na stake-out i już mniej oficjalne spotkanie w namiocie rozstawionym w pobliżu startu z rozdaniem numerów i list startowych.
poniedziałek, 18 lutego 2013
Nassau, Niemcy 9-10.02.2013
[Od 8 do 17 lutego siedzieliśmy w cywilizowanych Niemczech bez dostępu do internetu ;) więc postaram się teraz po trochu powrzucać aktualizacje z tego wyjazdu.]
Zawody w Nassau wykorzystaliśmy jako przystanek przed Mistrzostwami Europy w Haidmuhle i okazję do potrenowania na śniegu. Do Nassau wyjechaliśmy w piątek 8 lutego po czwartej nad ranem. Tym razem zdecydowaliśmy się wreszcie pojechać przez Niemcy i jak się okazuje był to słuszny wybór. Najgorszy w tym wszystkim był oczywiście dojazd do Szczecina, potem niemieckimi autostradami, mijając Berlin i Drezno poszło jak z płatka i już około godziny 14 zameldowaliśmy się na stake-oucie jako pierwsi z Polaków, których startowało w sumie pięciu.
Starty klasy C przewidziano na końcu, na szczęście nasza Maya coraz lepiej znosi te długie oczekiwanie. Na startliście w klasie C1 wraz z nami sześciu zawodników, Mateusz Juszczyk i czterech Niemców. Nie znamy ich więc ciężko powiedzieć czego się spodziewać. Krótko przed godzina 14-tą meldujemy się na starcie. Trasę liczącą 7,6 km Adrian pokonuje w 17 min 40 sek. i jak się okazuje jest pierwszy nawet pomimo wywrotki ;)
Drugiego dnia pokazuje się słońce i tłumy turystów, nie widziałam jeszcze czegoś takiego. W czasie startów obstawiają trasę a w przerwach zwiedzają intensywnie stake-out, powiedziałabym nawet, że zbyt intensywnie :) Wchodzą między psy i głaszczą je bez pozwolenia, prawie wchodzą do samochodu, zastanawiam się nawet kiedy mi ktoś wejdzie do kempingu :D. Psy po jakimś czasie są już znużone takim obrotem spraw, więc w okresach największych nalotów chowamy je do boksów. Trasa jest dziś szybsza i bardziej ubita i nasz team poprawia czas o prawie pół minuty, utrzymujemy pierwsze miejsce.
W Nassau zostajemy do wtorku. W poniedziałek robimy jeszcze trening, a we wtorek przed południem ruszamy przez Czechy do Haidmuhle.
środa, 6 lutego 2013
Gaberl, Austria 2-3.02.2013
Plany na zimę zmieniały się w tym roku jak w kalejdoskopie. Z zawodów w Tri Studne ostatecznie zrezygnowaliśmy, zawody w Sandl w Austrii zostały odwołane z powodu niedostatecznych warunków śnieżnych. Potem miał być Decinsky Snieznik w Czechach, ale ostatecznie w tym terminie wybraliśmy Gaberl, którego wcześniej nie braliśmy pod uwagę z powodu dużej odległości. W Gaberl, mimo panującej niemal wszędzie odwilży, warunki śnieżne były raczej pewne i można się było spodziewać dużej konkurencji jak chyba na wszystkich zawodach w Austrii. Wybór okazał się słuszny, gdyż zawody na Śnieżniku ostatecznie odwołano. Plany wyjazdowe uległy więc opóźnieniu, na szczęście mieliśmy u siebie dostatecznie dużo śniegu żeby zrobić kilkanaście treningów na saniach.
Tak więc w czwartek wieczorem wyruszyliśmy w ponad 1000-kilometrową podróż. Nauczyliśmy się już, że po Polsce należy podróżować nocą aby oprócz dziurawych dróg, częstych ograniczeń prędkości i wszechobecnych fotoradarów dodatkowo nie spowalniał nas duży ruch. Szesnaście godzin później po wspięciu się na wysokość 1600 metrów byliśmy na miejscu.
Trochę się baliśmy jak po długiej podróży, na takiej wysokości i na trudniejszej trasie będą się czuły psiaki. Pierwszego dnia jednak zawody zostały odwołane ponieważ śnieg zawiał trasy. Adrianowi jednak udało się zrobić trening po południu. Trzeba było trochę ruszyć psy gdyż od poniedziałku nie trenowały. Drugiego dnia wyszło słońce i starty przebiegały zgodnie z planem. Psiaki na trasie liczącej niespełna 7 km pobiegły bardzo dobrze i zajęliśmy 6 miejsce na 15 startujących. Jesteśmy zadowoleni gdyż trasa była dość trudna technicznie, z zakrętami, trawersami i podbiegami a do tej pory trenowaliśmy na bardziej płaskich trasach.
Zawody zorganizowane zostały perfekcyjnie. Ciekawe trasy, mnóstwo kibiców, którzy licznie obstawili trasę w niedzielę, cudne widoki, jak zwykle fajna polska ekipa sprawiły, że ani trochę nie żałujemy, że ciągnęliśmy się taki kawał drogi. I na koniec: kocham biegówki! Przez dwa dni dałam sobie na nich niezły wycisk a i tak mam niedosyt :)
W gościnnym Gaberl zostaliśmy do poniedziałku. Rano jeszcze zrobiliśmy trening, i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Pierwotny plan był taki, że zostaniemy gdzieś na południu Polski na treningi ale okazało się, że nie bardzo jest gdzie :/
Teraz odpoczywamy, a już w czwartek w nocy ruszamy ze szczurkami na zawody do Nassau w Niemczech, a stamtąd prosto do Haidmuehle na Mistrzostwa Europy.
Tak więc w czwartek wieczorem wyruszyliśmy w ponad 1000-kilometrową podróż. Nauczyliśmy się już, że po Polsce należy podróżować nocą aby oprócz dziurawych dróg, częstych ograniczeń prędkości i wszechobecnych fotoradarów dodatkowo nie spowalniał nas duży ruch. Szesnaście godzin później po wspięciu się na wysokość 1600 metrów byliśmy na miejscu.
Trochę się baliśmy jak po długiej podróży, na takiej wysokości i na trudniejszej trasie będą się czuły psiaki. Pierwszego dnia jednak zawody zostały odwołane ponieważ śnieg zawiał trasy. Adrianowi jednak udało się zrobić trening po południu. Trzeba było trochę ruszyć psy gdyż od poniedziałku nie trenowały. Drugiego dnia wyszło słońce i starty przebiegały zgodnie z planem. Psiaki na trasie liczącej niespełna 7 km pobiegły bardzo dobrze i zajęliśmy 6 miejsce na 15 startujących. Jesteśmy zadowoleni gdyż trasa była dość trudna technicznie, z zakrętami, trawersami i podbiegami a do tej pory trenowaliśmy na bardziej płaskich trasach.
Zawody zorganizowane zostały perfekcyjnie. Ciekawe trasy, mnóstwo kibiców, którzy licznie obstawili trasę w niedzielę, cudne widoki, jak zwykle fajna polska ekipa sprawiły, że ani trochę nie żałujemy, że ciągnęliśmy się taki kawał drogi. I na koniec: kocham biegówki! Przez dwa dni dałam sobie na nich niezły wycisk a i tak mam niedosyt :)
W gościnnym Gaberl zostaliśmy do poniedziałku. Rano jeszcze zrobiliśmy trening, i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Pierwotny plan był taki, że zostaniemy gdzieś na południu Polski na treningi ale okazało się, że nie bardzo jest gdzie :/
Teraz odpoczywamy, a już w czwartek w nocy ruszamy ze szczurkami na zawody do Nassau w Niemczech, a stamtąd prosto do Haidmuehle na Mistrzostwa Europy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)