środa, 29 lutego 2012

Szóste miejsce na Mistrzostwach Świata WSA w Zubercu (23-26.02.2012)

wtorek
Docieramy do Zuberca w słoneczne popołudnie.  Najpierw udajemy się na teren zawodów, ok 3km od Zuberca i zakotwiczamy na stakeoucie. Jako mały, dwu psi team jesteśmy dość daleko od linii startu i mety.
Na razie nie ma zbyt wielu załóg, ale jest już kilka teamów z Polski więc czujemy się swojsko.
Zjeżdżamy do Zuberca by znaleźć naszą kwaterę a potem wracamy obejrzeć trasę - jest przygotowana perfekcyjnie. Wieczorem uskuteczniamy pogaduchy w kolibie przy herbacie :)
Stakeout

środa
Rano przechodzimy kontrole weterynaryjną po czym udajemy się na zwiedzanie skansenu - muzeum Oravskiej Dediny, na miejscu którego organizowane są zawody. W międzyczasie pojawiają się kolejne ekipy i zarówno na stakeoucie jak i drodze dojazdowej robi się naprawdę tłoczno. Dobrze, że zdecydowaliśmy się przyjechać dzień wcześniej.
Potem udajemy się na zwiedzanie Zuberca. Po drodze mijają nas kolejne zaprzęgowe ekipy. Rejestracje z Austrii, Francji i cala kawalkada przyczep z Wielkiej Brytanii.
muzeum Oravskiej Dediny
Zuberec
czwartek
Korzystając z ostatniego wolnego dnia przed zawodami jedziemy z kilkoma znajomymi na wyciąg narciarski pod Rohaczami i mimo takiej sobie pogody (brak słońca, wiatr) wjeżdżamy kolejką krzesełkową na wysokość ok. 1500m - widoki cudowne.
O 18 w Zubercu odbywa się uroczysta ceremonia otwarcia Mistrzostw. Idziemy z pochodniami ulicami Zuberca na plac ze sceną w centrum, nad głowami powiewają flagi. Zgromadziło się sporo ludzi, którzy oklaskują poszczególne kraje. Przemawiają oficjele, a potem część artystyczna, na której występują regionalne zespoły.

fot. Magda Łata-Kunert
piątek
Od rana mży a momentami po prostu pada deszcz. Wyobrażam sobie jak świetnie przygotowane trasy zamieniają się w grząska breję.
Starty rozpoczynają się o godzinie 9, najpierw startuje średni dystans dopiero potem sprinty. W naszej klasie zgłoszono 19 zawodników, a start mamy dopiero przed 15. Pół dnia będą zżerały mnie nerwy. Tak czy siak mamy co robić. Trzeba nasmarować płozy sanek. Adrian nie idzie na łatwiznę i mimo obecności serwisanta Pawła, smaruje płozy sam, pod jego okiem. Na naukę nigdy nie jest za późno :) Pomagamy też innym polskim ekipom w startach.
Godzinę przed startem zaczynamy się szykować. Adrian zanosi sanie na start, przebiera się w nowy strój startowy (który szczęśliwie dotarł z Questa do Zawoi na dzień przed naszym wyjazdem do Zuberca). 15 minut przed startem ubieramy psy w szelki i prowadzimy na smyczach w okolicę startu. Maya oczywiście dostaje szału, ale krótka przechadzka pozwala jej się trochę zrelaksować. Na czas gdy przeprowadzamy psy przez ulicę (nasz stakeout jest niestety po drugiej stronie drogi) funkcyjni wstrzymują ruch :)
Korytarz startowy obstawiony kibicami i gdy spiker odlicza Adrianowi czas słyszę: Polska...Polska... , widzę też polskie flagi. Teraz już wszystko w nogach Adriana i psiaków :) a mnie nie pozostaje nic innego jak udać się na metę. Wracają kolejni zawodnicy, pojawia się tez Adrian. Gdy do mety pozostaje mu kilkanaście metrów widzę jak Maya wpada w zaspę na poboczu i przewraca się, na szczęście nie dzieje się nic groźnego, tracą może 3-4 sekundy. Po pierwszym dniu zajmujemy wysokie piąte miejsce, do czwartego Mikołaja mamy jakieś 10 sekund, a sekundę za nami Mateusz. Jest naprawdę dobrze.
smarowanie płóz
fot. Magda Łata-Kunert
sobota
Zaczyna się podobnie jak w piątek: najpierw startują midy potem duże klasy O i A ze sprintów. Jednak gdy wracają pierwsze zaprzęgi z O, maszerzy zaczynają skarżyć się na warunki panujące na trasie. Psy zapadają się w miękkim śniegu, jakiś pies ponoć złamał łapę. Zawody zostają zawieszone a wkrótce przychodzi informacja o odwołaniu dalszych startów w dzisiejszym dniu. Decyzja słuszna, szkoda jedynie organizatorów   - pogoda dziś dopisała więc przybyło mnóstwo kibiców. Ja odczuwam ulgę - koniec nerwów na dziś :)
Korzystając z nadprogramowego dnia wolnego udajemy się w dwa samochody do oddalonej o 12km Oravicy, żeby skorzystać z uroków gorących źródeł.
Wieczorem w wielkim namiocie na terenie stakeoutu odbywa się wieczór maszera. Myślę, że w namiocie jest lekko ze dwie setki ludzi. Gra muzyka na żywo (żeńska grupa wykonująca piosenki o zabarwieniu country, i górale z muzyka regionalną), jedzonko, pogaduchy.
Wręczone też zostają statuetki za udział w Pucharze Europy. Adrian startując w trzech edycjach Pucharu (Sandl, Radków i Zawoja) załapuje się na druga lokatę.

fot. Magda Łata-Kunert
niedziela
Dzisiaj najpierw startuje klasa B1, na której wczoraj zatrzymały się zawody, potem C i D czyli my. Przynajmniej mamy start o rozsądnej godzinie - 12:11. Dziś nerwy większe niż pierwszego dnia i oczywiście nieprzespana nocka. Adrian stawia wszystko na jedną kartę i pierwszą część trasy pokonuje maksymalnie szybko, sporo zyskując. Jednak na ostatnich 2,5 km które prowadzą lekko pod górę psiaki nie maja już pary i w rezultacie, mimo że poprawiamy czas z piątku o 50 sekund, spadamy o jedna pozycję na 6 miejsce. Oczywiście pozostaje lekki niedosyt, ale tak szczerze to gdyby ktoś mi je zaoferował przed Mistrzostwami wzięłabym je w ciemno :) Klasę D1 wygrywa Mateusz Surówka wykręcając dziś na ubitej i szybkiej trasie znakomity czas. Na drugim miejscu Słowak Andrej Drabik, a na trzecim Dagmara Wójcik reprezentująca Niemcy. Kolejne trzy miejsca należą już do Polaków: czwarty Mikołaj Włodarczyk, który wykręcił dziś drugi czas, a piąty Mateusz Juszczyk, który okazał się od nas lepszy o 20 sekund. Za nami Francuzka i dwóch Austriaków, których się bardzo obawialiśmy :)
Potem startują jeszcze klasy O i A i możemy już spokojnie pomagać i dopingować naszych.
Sypiący, gęsty śnieg przyspiesza naszą decyzje o wyjeździe. Żałujemy, że nie zostajemy na ceremonii zamknięcia, ale ta dopiero o 17 a przed nami dłuuuga droga.

Organizacyjnie zawody stały na bardzo wysokim poziomie, Słowacy się postarali a przegrali jedynie z pogodą, która 2 dnia nie pozwoliła dokończyć rywalizacji.
Łącznie na MŚ w Zubercu wystartowało około 170 zawodników z 14 krajów. Reprezentacja Polski spisała się znakomicie przywożąc do kraju 7 złotych i 1 srebrny medal, co pozwoliło nam zdobyć po raz kolejny drużynowe Mistrzostwo Świata wyprzedzając takie zaprzęgowe potęgi jak Niemcy i Francja.



Serdecznie dziękujemy Justynie i Krzyśkowi Janeckim za opiekę, rady, wszechstronną pomoc i dobre słowo, klanowi Kunertów za pomoc, towarzystwo i wspólne pomieszkiwanie, całej Polskiej ekipie za wsparcie i towarzystwo, a dodatkowo Pawłowi Ścichockiemu i Rakocy Team za serwis.
Kolejny raz podziękowania należą się naszym rodzicom, którzy pełnili dyżur w domu i Powiatowi Szczecineckiemu, dzięki któremu mogliśmy pojechać na zawody.

wtorek, 21 lutego 2012

Zawoja (18-19.02.2012)

Dwa tygodnie jakie upłynęły od Mistrzostw Polski w Radkowie pozwoliły nam trochę odpocząć i zregenerować siły. Z powodu braku śniegu i uszkodzenia hulajnogi trenowaliśmy tylko na rowerze. Pod koniec ubiegłego tygodnia śnieg wprawdzie spadł lecz nadal było go za mało żeby potrenować na saniach a w środę już za dużo by potrenować na rowerze tak więc psiaki miały całe trzy dni wolnego przed zawodami Pucharu Polski i Europy w Zawoi.  Może i dobrze bo trasy pod Babią Górą do najlżejszych nie należały :)
Przez całą drogę towarzyszył nam śnieg i trwająca 13 godzin podróż do najprzyjemniejszych nie należała. W samej Zawoi śniegu mnóstwo i jak przyjechaliśmy nadal sypało, na szczęście największe opady już minęły.

Starty w sobotę zaplanowano dopiero na 12, więc mieliśmy mnóstwo czasu na przygotowania. Stake-out pod Babią Górą w bezpośrednim sąsiedztwie wyciągów narciarskich przyciągnął wielu widzów szkoda tylko, że zawodnicy nie dopisali. Niektórych odstraszyły zapewne złe warunki na drogach a część zrezygnowała ze startu  nie chcąc przemęczyć psów na ciężkiej trasie tydzień przed Mistrzostwami Świata. My zdecydowaliśmy się wystartować i najwyżej pokonać trasę wolniejszym tempem, maksymalnie pomagając psom.
Tak więc z ośmiu zgłoszonych, ostatecznie pozostało dwóch zawodników z których Adrian okazał się lepszy zajmując pierwsze miejsce. W sobotę start był bardzo męczący dla Adriana, który nie znając trasy źle rozłożył swoje siły i dwa ostre podbiegi dały mu się mocno we znaki. Drugiego dnia było już dużo lepiej, ale z kolei mocno dała się we znaki pogoda. Akurat w trakcie zawodów wiał bardzo silny wiatr, który w górnych rejonach zawiał kompletnie fragmenty tras. Działo się to do tego stopnia szybko, że nie było widać śladu zawodnika jadącego wcześniej. Na szczęście w klasie D, był to tylko krótki fragment, a pozostała część tras była szybsza niż w sobotę co pozwoliło nam nawet poprawić czas o 10 sekund.

Po zawodach pozostaliśmy w Zawoi, a wczoraj rano - dzięki uprzejmości organizatorów, zrobiliśmy (tak jak i kilka innych teamów, które tu zostały) trening na krótszej i lżejszej trasie. Dziś ruszamy na Słowację, do Zuberca na Mistrzostwa Świata. Na stronie organizatora udostępniono już listy startowe, podobno nie ma aż tak wielu zawodników, ale dla nas i tak wygląda to imponująco :)




niedziela, 12 lutego 2012

Adrian w Reprezentacji Polski na MŚ w Zubercu

Starty w Czechach, Austrii i na Mistrzostwach Polski w Radkowie nie pozwoliły nam wprawdzie zebrać odpowiedniej ilości punktów ONS do kwalifikacji (zabrakło niewiele bo 0,7 pkt), ale pozwoliły z tzw. "dziką kartą" zakwalifikować się do Reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata WSA w Zubercu na Słowacji, które odbędą się 24-26 lutego. Strona tegorocznych Mistrzostw Świata.

A wcześniej bo już 18 i 19 lutego zapraszamy do Zawoi w Beskidzie Żywieckim, gdzie będziemy ścigać się na IX Międzynarodowych Zawodach Psich Zaprzęgów.

wtorek, 7 lutego 2012

Mistrzostwa Polski Radków/Karłów (4-5.02.2012)

Jeszcze dobrze nie zdążyliśmy się ogarnąć po naszym ostatnim wyjeździe i nawet do końca się nie rozpakowaliśmy a tu już trzeba było ruszać w Góry Stołowe na zawody zorganizowane przez klub Husky Fun. Do Karłowa przybyliśmy od strony Radkowa, pokonując malownicze serpentyny, w piątkowe słoneczne i mroźne południe. Temperatura poprzedniej nocy spadła tu do minus 30 stopni więc mieliśmy pewne obawy związane z psami i autem, ale na szczęście kolejne noce były już cieplejsze - jedynie skromne minus 20 stopni.
W sobotę rozpoczęcie zawodów nieco się przesunęło i start mieliśmy dopiero koło godziny 13, więc gdy tylko Adrian przygotował sanie wpadliśmy na genialny, jak nam się wtedy wydawało pomysł, obejścia trasy dla klasy D. Ponad 6 km szybkim tempem, po miejscami średnio ubitym śniegu, dało nam się mocno we znaki, i chyba odbiło się negatywnie na kondycji Adriana podczas startów. Ale widoki na Szczeliniec i otaczające go wzniesienia były przepiękne :)

Przyszła pora startów. Nasz team wyruszył jako szósty. Z psami na smyczach udało nam się idealnie podejść na start -  nie musiały długo czekać, denerwować się i tracić energii. Trochę się niepokoiłam wiedząc, że czekają ich dwa spore podbiegi i fragmenty trasy z ciężkim, zmielonym śniegiem więc wiedziałam, że łatwo nie będzie. Na mecie Adrian zameldował się z czwartym czasem tracąc tylko 9 sekund do trzeciego Mateusza Juszczyka, więc nie było źle. Teamy Filip i Mateusz Surówka, co było do przewidzenia, były poza zasięgiem.

Drugiego dnia mieliśmy jeszcze nadzieje na odrobienie strat, ale biegło się ciężej a nogi zapadały w śnieg więc Adrian nie bardzo mógł pomóc naszym małym suniom, które też nie miały na tyle sił by go uciągnąć. Czas mieliśmy gorszy o prawie 40 sekund i powiększyliśmy stratę do rozpędzającego się w sezonie zimowym teamu Mateusza o ponad minutę zajmując ostatecznie miejsce tuż poza podium.
Po ceremonii zakończenia nie pozostało nam nic innego jak wykaraskać się ze stake-outu pod Szczelińcem, co nie było najprostsze i łagodniejszym już zjazdem udać się w kierunku Kudowy.

Dziękujemy klubowi Husky Fun za fajne zawody, Krzysiowi Janeckiemu, Mariuszowi Kostrzewie i Rakocy Team za możliwość skorzystania ze sprzętów do smarowania płóz, Powiatowi Szczecineckiemu za możliwość wystartowania w tych zawodach i jak zwykle naszej rodzince, która zatroszczyła się w tym czasie o pozostałe psy i domek.



fot. Zbyszek Kunert


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...