Plany na zimę zmieniały się w tym roku jak w kalejdoskopie. Z zawodów w Tri Studne ostatecznie zrezygnowaliśmy, zawody w Sandl w Austrii zostały odwołane z powodu niedostatecznych warunków śnieżnych. Potem miał być Decinsky Snieznik w Czechach, ale ostatecznie w tym terminie wybraliśmy Gaberl, którego wcześniej nie braliśmy pod uwagę z powodu dużej odległości. W Gaberl, mimo panującej niemal wszędzie odwilży, warunki śnieżne były raczej pewne i można się było spodziewać dużej konkurencji jak chyba na wszystkich zawodach w Austrii. Wybór okazał się słuszny, gdyż zawody na Śnieżniku ostatecznie odwołano. Plany wyjazdowe uległy więc opóźnieniu, na szczęście mieliśmy u siebie dostatecznie dużo śniegu żeby zrobić kilkanaście treningów na saniach.
Tak więc w czwartek wieczorem wyruszyliśmy w ponad 1000-kilometrową podróż. Nauczyliśmy się już, że po Polsce należy podróżować nocą aby oprócz dziurawych dróg, częstych ograniczeń prędkości i wszechobecnych fotoradarów dodatkowo nie spowalniał nas duży ruch. Szesnaście godzin później po wspięciu się na wysokość 1600 metrów byliśmy na miejscu.
Trochę się baliśmy jak po długiej podróży, na takiej wysokości i na trudniejszej trasie będą się czuły psiaki. Pierwszego dnia jednak zawody zostały odwołane ponieważ śnieg zawiał trasy. Adrianowi jednak udało się zrobić trening po południu. Trzeba było trochę ruszyć psy gdyż od poniedziałku nie trenowały. Drugiego dnia wyszło słońce i starty przebiegały zgodnie z planem. Psiaki na trasie liczącej niespełna 7 km pobiegły bardzo dobrze i zajęliśmy 6 miejsce na 15 startujących. Jesteśmy zadowoleni gdyż trasa była dość trudna technicznie, z zakrętami, trawersami i podbiegami a do tej pory trenowaliśmy na bardziej płaskich trasach.
Zawody zorganizowane zostały perfekcyjnie. Ciekawe trasy, mnóstwo kibiców, którzy licznie obstawili trasę w niedzielę, cudne widoki, jak zwykle fajna polska ekipa sprawiły, że ani trochę nie żałujemy, że ciągnęliśmy się taki kawał drogi. I na koniec: kocham biegówki! Przez dwa dni dałam sobie na nich niezły wycisk a i tak mam niedosyt :)
W gościnnym Gaberl zostaliśmy do poniedziałku. Rano jeszcze zrobiliśmy trening, i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Pierwotny plan był taki, że zostaniemy gdzieś na południu Polski na treningi ale okazało się, że nie bardzo jest gdzie :/
Teraz odpoczywamy, a już w czwartek w nocy ruszamy ze szczurkami na zawody do Nassau w Niemczech, a stamtąd prosto do Haidmuehle na Mistrzostwa Europy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz