Na zaśnieżonym stake-oucie w Sandl zameldowaliśmy się około godziny 14 zaraz na wjeździe trafiając na pierwszą ekipę z Polski, a było ich na zawodach całkiem sporo bo aż dziewięć. Dzięki pomocy Moniki i Waldka szybko udało się załatwić traktor, który ustawił naszą przyczepę na miejscu. O wjeździe nie było mowy, niemal każdy kto próbował prędzej czy później stawał w przemielonym śniegu. Oporządziliśmy psiaki i udaliśmy się na poszukiwanie noclegu, który nie bez kłopotu udało nam się załatwić telefonicznie dzień prędzej. A okazała się nim sympatyczna gospoda Viehberg położona naprzeciw stoku narciarskiego. Jedynym minusem tego położenia była stromość podejścia, którą musieliśmy pokonać kilka razy dziennie.
Wieczorem wróciliśmy na stake-out żeby się zarejestrować. Zjechali już niemal wszyscy Polacy więc zrobiło się bardzo swojsko. Największą niespodziankę sprawił Rowerland dowożąc na zawody nasze nowe sanki, radości było co niemiara :)
Starty zarówno w sobotę jak i niedzielę zaczynały się od 10. Było nam na rękę, że klasa D startowała zaraz po skijoringu a więc bardzo wcześnie. Nasza Maya, która już od rana czuje atmosferę zawodów, nie musiała się długo denerwować, a potem oboje mogliśmy pomagać w startach innym ekipom. W naszej klasie wystartowało aż 13 zawodników, Adrian przedostatni. Udało mu się dogonić dwa zaprzęgi a wyprzedził go świetny Filip Surówka, który mocno pociągnął nasz zaprzęg. Po pierwszym dniu zajmowaliśmy dobre piąte miejsce. Drugiego dnia na stake-oucie przywitał nas silny mróz i lodowaty wiatr, nic przyjemnego jeśli ma się spędzić pół dnia na dworze, ale dzięki temu trasa zrobiła się twarda i szybka. Czasy były dziś o wiele lepsze, my poprawiliśmy swój o minute i 12 sekund i straciliśmy w tym dniu do czwartego Christopha Rottera z Austrii jedynie 9 sekund. W klasie D1 wystartowało łącznie czterech Polaków. Na pierwszym miejscu Mateusz Surówka, drugi Filip, my na piątym, a zaraz za nami Mateusz Juszczyk.
O godzinie 15 rozpoczęło się zakończenie, a już o 16 czyli zaraz potem jak traktor wyciągnął nas ze śniegu, ruszyliśmy na Pragę i dalej ku polskiej granicy razem z Łukaszem Paczyńskim jako naszym pilotem :)
Drogi były czarne i suche, do tego w nocy panował bardzo mały ruch więc jechało się bardzo dobrze i 780km i 13 godzin później byliśmy w domu.
Bardzo się cieszymy, że daliśmy się namówić na wyjazd do Sandl. Pobyt i uczestnictwo w tych zawodach dało nam dużo doświadczenia, mogliśmy zmierzyć się z bardzo dobrymi zawodnikami i podpatrzeć najlepsze teamy w Europie. Piąte miejsce uznajemy za sukces uwzględniając to, że Adrian startował pierwszy raz na nowych sankach i miał bardzo mało czasu by potrenować na śniegu, do tego nasze Maya i Izzie są chyba najmniejszymi psiakami startującymi w dwójkach.
Nasz wyjazd nie doszedłby do skutku i nie byłby tak udany gdyby nie pomoc, zaangażowanie i życzliwość wielu ludzi. Dziękujemy bardzo Powiatowi Szczecineckiemu za wsparcie i możliwość wyjazdu na zagraniczne zawody, naszej rodzince za pilnowanie reszty stada i chałupy, a całej polskiej ekipie z Tri Studne i Sandl za wszelką pomoc i świetna atmosferę.
Teraz przed nami Mistrzostwa Polski w Radkowie. W tym tygodniu chcieliśmy zrobić jeszcze jeden lub dwa treningi jednak ziemia przemarzła na kość i szkoda psich łap. Poza tym po ponad tygodniu śmigania na saniach nie bardzo jest ochota by przesiąść się z powrotem na wózek czy rower.
fot. Monika Stawowczyk |
fot. Zbyszek Kunert |
fot. Zbyszek Kunert |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz