niedziela, 22 stycznia 2012

Hornik - 1 dzień zawodów i pechowa łączówka

Wstajemy o 7 żeby nakarmić szczeniaki  i napoić Mayę i Izzie, powoli zaczyna się robić jasno. Niebo zachmurzone, gdzieś tam próbuje się przebić słońce.
Łącznie z nami dojechały trzy teamy z Polski. Łukasz i Agnieszka startują w C0 a Łukasz jeszcze dodatkowo z nami w C1. Chłopaki szykują płozy do sań. Potem kręcimy się po stejku, obserwujemy starty innych klas i robimy zdjęcia. Gadu, gadu a tu nagle robi się po 12 i przychodzi czas na nasze starty. Pomagamy Łukaszowi i Agnieszce z kundlami i potem lecimy szybko sami się szykować. Mamy jakieś osiem minut. Spokojnie ubieram psy w szelki a Adrian zrzuca wierzchnie ciuchy i leci zaprowadzić sanki w okolice startu. Potem bierzemy psiaki na smycze, prowadzimy na strat i podpinamy do sań. Widać, że są trochę oszołomione, wszędzie kręci się sporo ludzi. Weekend przyciągnął turystów, widać dużo ludzi na biegówkach.
Start za jakąś chwilę a tu przy podprowadzaniu na linie startu zrywa się łączówka, zepsuł się karabinek. Próbuję jeszcze go wcisnąć, ale zdaje sobie sprawę, że długo pewnie nie potrzyma. Niestety nie ma już czasu na skoczenie po drugą łączówkę ani na inne kombinacje i tak ruszają z 5 sekundową stratą. Jakoś to będzie. Iza i Maya na szczęście mają tendencję do biegania blisko siebie, bok w bok.
Po drodze na stejka pomagam jeszcze Łukaszowi wystartować z haszczakami, biorę aparat i lecę odsapnąć na mecie czekając na nasz team. Tylko Adrian startuje na dwóch psach, reszta na trzech i czterech. Zastanawiam się jak nasze dziewczyny poradzą sobie na ciężkiej, niemal 9km trasie, najwięcej biegaliśmy 7km. Wreszcie są, jeszcze tylko łagodny zjazd po łuku i meta. Psiaki nie wyglądają na wykończone, gorzej z Adrianem ;) Starał się im pomagać jak tylko mógł, ale nogi zapadały się w śniegu. Brak łączówki nie okazał się jakąś tragedią.
Okazuje się, że zajęliśmy trzecie miejsce i nawet strata do drugiego Łukasza nie jest jakaś "kosmiczna".
Poimy psiaki i pakujemy do boksów. Mimo, że nie widać po nich wielkiego zmęczenia ta trasa na pewno dała im w kość i muszą do jutra porządnie odpocząć. Idziemy jeszcze na spacer ze szczeniakami i przy okazji zwiedzamy okolicę.
Zaczyna padać śnieg i w czasie gdy odpoczywamy w hotelu napadało już jakieś 10cm świeżego puchu i sypie nadal :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...