sobota, 22 grudnia 2012
czwartek, 13 grudnia 2012
Pierwsze treningi na śniegu
Od razu po zakończeniu sezonu dryland pogoda zrobiła nam miłą niespodziankę i uraczyła dość obfitymi opadami śniegu. W tej chwili leży go nieco ponad 20 cm. Fantastycznie było znowu wyciągnąć sanki i przebiec się po czyściutkim, bialutkim śniegu :)
Za nami dopiero dwa treningi na saniach i mamy nadzieję, że pogoda pozwoli nam na o wiele, wiele więcej. Wczoraj Adrian pojechał najpierw ze szczurkami w ustawieniu Maya z Izzie i Wichi z Ruby z tyłu. I nie wiem czy to ten śnieg, czy to, że na trening wybraliśmy się już w zapadających ciemnościach, a może jedno i drugie spowodowało, że trudno było utrzymać dziewczyny w ryzach. Nawet z najspokojniejszą Izzie ciężko było poradzić sobie przed startem. Po tym treningu stwierdziliśmy jednogłośnie, że Izzie jest prawdziwym snowdogiem, który dopiero na śniegu pokazuje radość biegania, a więc...precz z błotem ;) Siedem kilometrów zleciało jak z bicza trzasnął, trasa w lesie po przejechaniu jakiegoś cięższego sprzętu była dobrze ubita i szybka. Potem jeszcze Adrian zabrał miśki na rekonesans po nowej, nieco trudniejszej bo nieubitej trasie.
A dziś już tylko ze szczurkami cięższy, prawie 8 km trening. Wprawdzie dzień był piękny i słoneczny, ale na trening pojechaliśmy jak zwykle po pracy, a więc w zapadających już ciemnościach, stąd brak zdjęć.
Psy szalały chyba jeszcze bardziej niż wczoraj, widać że warunki wybitnie im odpowiadają :)
A tak było dzisiaj:
Za nami dopiero dwa treningi na saniach i mamy nadzieję, że pogoda pozwoli nam na o wiele, wiele więcej. Wczoraj Adrian pojechał najpierw ze szczurkami w ustawieniu Maya z Izzie i Wichi z Ruby z tyłu. I nie wiem czy to ten śnieg, czy to, że na trening wybraliśmy się już w zapadających ciemnościach, a może jedno i drugie spowodowało, że trudno było utrzymać dziewczyny w ryzach. Nawet z najspokojniejszą Izzie ciężko było poradzić sobie przed startem. Po tym treningu stwierdziliśmy jednogłośnie, że Izzie jest prawdziwym snowdogiem, który dopiero na śniegu pokazuje radość biegania, a więc...precz z błotem ;) Siedem kilometrów zleciało jak z bicza trzasnął, trasa w lesie po przejechaniu jakiegoś cięższego sprzętu była dobrze ubita i szybka. Potem jeszcze Adrian zabrał miśki na rekonesans po nowej, nieco trudniejszej bo nieubitej trasie.
A dziś już tylko ze szczurkami cięższy, prawie 8 km trening. Wprawdzie dzień był piękny i słoneczny, ale na trening pojechaliśmy jak zwykle po pracy, a więc w zapadających już ciemnościach, stąd brak zdjęć.
Psy szalały chyba jeszcze bardziej niż wczoraj, widać że warunki wybitnie im odpowiadają :)
A tak było dzisiaj:
czwartek, 6 grudnia 2012
Brąz na Mistrzostwach Polski dryland
Do Postołowa jechaliśmy bez specjalnego ciśnienia bo wiedzieliśmy, że są lepsi od nas. Oczywiście nie oznacza to, że się nie staraliśmy. Na zawodach zawsze dajemy z siebie wszystko :)
W tym sezonie to był dopiero nasz trzeci start w C1 i trzeci wogóle start dwóch młodych na zawodach. A trasa była trudna i wymagająca, dodatkowo obfite opady deszczu dzień przed zawodami spowodowały, że zrobiło się ślisko i błotniście. Obawialiśmy się, że będzie Minikowo 2 ;) (jeśli ktoś nie widział to trzy posty niżej jest zdjęcia Adriana po powrocie z trasy w Minikowie), jednak nie było tak źle i Adrian po powrocie prezentował się całkiem przyzwoicie :)
Jak by nie było dość trudno to w sobotę rano popadał jeszcze śnieg :)
Starty zaczynały się dość późno więc pierwszego dnia nasz zaprzęg pojawił się na linii startu punkt 13-ta. Nie lubię jak startujemy tak późno bo Maya od rana już się trzęsie z emocji. Adrian pojechał dość asekuracyjnie, miejscami były kamienie i koleiny więc nie jechało się zbyt przyjemnie. I wszystko poszło dobrze z wyjątkiem jednego miejsca gdzie Maya wyprowadziła zaprzęg w pole (dosłownie) a sprowadzenie jej na właściwą drogę zajęło Adrianowi jakieś 15-20 sekund (dodatkowo trzeba było jeszcze odplątać Ruby, która w międzyczasie zdążyła się zamotać). Oczywiście nie zmieniło to niczego w klasyfikacji pierwszego dnia, gdyż nasza strata była i tak zbyt duża - zajmowaliśmy 3 lokatę. I jak słusznie przewidziałam nic tu już nie uległo zmianie. Drugiego dnia była lepsza pogoda, trasa trochę przeschła więc była szybsza. Obyło się też bez żadnych komplikacji a dziewczyny biegły pewniej i ładnie wchodziły w zakręty więc i czas był lepszy.
Wyjechaliśmy zadowoleni, fajnie i sprawnie zorganizowane zawody minęły nam w bardzo miłej atmosferze. I mimo zimna dawno się tyle nie nagadaliśmy na stejku o psach, treningach, sprzęcie itd. :) Szkoda tylko, że frekwencja jak na zawody tej rangi była w sumie taka sobie, szczególnie jeśli chodzi o większe zaprzęgi.
Nasze ZDJĘCIA z Postołowa.
Zdjęcie autorstwa Kasi Piotrowskiej
I na koniec; aktualizując zakładkę "zawody" zorientowałam się, że MP w Postołowie były naszą jubileuszową, 40-tą imprezą :)
W tym sezonie to był dopiero nasz trzeci start w C1 i trzeci wogóle start dwóch młodych na zawodach. A trasa była trudna i wymagająca, dodatkowo obfite opady deszczu dzień przed zawodami spowodowały, że zrobiło się ślisko i błotniście. Obawialiśmy się, że będzie Minikowo 2 ;) (jeśli ktoś nie widział to trzy posty niżej jest zdjęcia Adriana po powrocie z trasy w Minikowie), jednak nie było tak źle i Adrian po powrocie prezentował się całkiem przyzwoicie :)
Jak by nie było dość trudno to w sobotę rano popadał jeszcze śnieg :)
Starty zaczynały się dość późno więc pierwszego dnia nasz zaprzęg pojawił się na linii startu punkt 13-ta. Nie lubię jak startujemy tak późno bo Maya od rana już się trzęsie z emocji. Adrian pojechał dość asekuracyjnie, miejscami były kamienie i koleiny więc nie jechało się zbyt przyjemnie. I wszystko poszło dobrze z wyjątkiem jednego miejsca gdzie Maya wyprowadziła zaprzęg w pole (dosłownie) a sprowadzenie jej na właściwą drogę zajęło Adrianowi jakieś 15-20 sekund (dodatkowo trzeba było jeszcze odplątać Ruby, która w międzyczasie zdążyła się zamotać). Oczywiście nie zmieniło to niczego w klasyfikacji pierwszego dnia, gdyż nasza strata była i tak zbyt duża - zajmowaliśmy 3 lokatę. I jak słusznie przewidziałam nic tu już nie uległo zmianie. Drugiego dnia była lepsza pogoda, trasa trochę przeschła więc była szybsza. Obyło się też bez żadnych komplikacji a dziewczyny biegły pewniej i ładnie wchodziły w zakręty więc i czas był lepszy.
Wyjechaliśmy zadowoleni, fajnie i sprawnie zorganizowane zawody minęły nam w bardzo miłej atmosferze. I mimo zimna dawno się tyle nie nagadaliśmy na stejku o psach, treningach, sprzęcie itd. :) Szkoda tylko, że frekwencja jak na zawody tej rangi była w sumie taka sobie, szczególnie jeśli chodzi o większe zaprzęgi.
Nasze ZDJĘCIA z Postołowa.
Zdjęcie autorstwa Kasi Piotrowskiej
I na koniec; aktualizując zakładkę "zawody" zorientowałam się, że MP w Postołowie były naszą jubileuszową, 40-tą imprezą :)
fot. Paulina Bożejko |
Subskrybuj:
Posty (Atom)